Ale od początku. Byliśmy właśnie po wspaniałej przygodzie w jaskini, mieliśmy jechać przez Rijekę, a stamtąd na wyspę Cres, ale...
Był to zjazd z naszej drogi, ale widzieliśmy już czekające auta i...
światła zbliżającego się promu
Prom wyglądał i był (jak dla nas) okazały
No a my... Jak zwykle prezentowaliśmy się wspaniale, zwłaszcza panele.
Mieliśmy grę Tyrannik, która również pasowała do nas, okładka zwłaszcza do mnie
Kiedy już wylądowaliśmy na wyspie i jechaliśmy jedyną możliwą szosą, skręciliśmy z niej w pierwszą możliwą drogę (w lewo), na parking, ale z niego pojechaliśmy dalej cienką, asfaltową nitką, znajdując bardziej zaciszne miejsce.
Rano okazało się, że nieopodal jest miasteczko. Prowadzi do niego niepozorna tablica i jakiś niezrozumiały szyld - co oznacza?
Droga prowadząca do osady jest niezwykła, usiana figurami skrzatów i kamiennymi, małymi murkami.
Skrzaty mają tu nawet swoje boisko, do jakiejś dziwnej, ichniejszej gry.
Próbując rozwikłać zagadkę skąd wzięły się tu te wspomniane wcześniej i tak niesamowite krasnale, mijamy dziwne drzewa. Sprawa wydaje się być coraz jaśniejsza - to zdaje się one inspirują twórców.
Przechadzając się pośród porozrzucanych i poukładanych kamieni podziwiamy unikatowy krajobraz.
Chyba właśnie tu po raz pierwszy odkryliśmy ich (tych murków) znaczenie - to dawne drogi pasterskie służące do przeganiania zwierząt z jednego wydzielonego pastwiska na drugie.
Wjeżdżamy do miasteczka,
Chyba właśnie tu po raz pierwszy odkryliśmy ich (tych murków) znaczenie - to dawne drogi pasterskie służące do przeganiania zwierząt z jednego wydzielonego pastwiska na drugie.
zatrzymujemy się przy małym kościółku, może kaplicy, tuż za "bramą miasta" i za szlabanem (!)
decydujemy się na mały spacer po opustoszałym miasteczku.
Chodząc po miasteczku pozwoliliśmy sobie na wyłapanie kilku impresji,np:
...otwór kominowy z widocznymi konstrukcyjnymi detalami w zrujnowanym domu,
czy powplatane tu i ówdzie w ogrodzenia i oplatające porzuconą beczkę rogi daniela (?)
na obrzeżach miasteczka stoją ruiny oraz bramki do wyprowadzania owiec
Opuszczamy opuszczone miasteczko. Nie wiedząc o nim nic, poza tym, że jest opuszczone, otaczają je murki kamienistych pastwisk i strzegą skrzaty.
Ostatni rzut oka na murki i... przy szosie już pojawiły się kwiaty - jakie?
Przyznam, że z dziwnym uczuciem opuszczamy to tajemnicze, opustoszałe, kamienne i niezwykłe miejsce, ale jest coś co nie pozwala o nim zapomnieć i budzi pragnienie powrotu. Może to właśnie ta tajemnica krasnali?
Później (po powrocie) dowiadujemy się, że funkcjonują tu...
"Filozofići - stowarzyszenie kultywuje tradycję wyspy wytwarzania przedmiotów do codziennego użytku przez użycie różnych rodzajów drewna z drzew w bezpośrednim sąsiedztwie (oliwa, dąb, jesion, klon, czereśnia, kasztan, grab, świerk, migdałów, wiąz).
Historia Filozići z pewnością sięga średniowiecza, o czym świadczą zabytki architektury, takie jak choćby ruiny kościołów i kaplic (Marii Magdaleny, św. Rocha, czy św.Dominika - działający). Jest ona (historia) dość burzliwa, jak całej zresztą Chorwacji. Miasteczko przechodziło z rąk do rąk - wraz z resztą wyspy było pod zaborem austriackim od 1822 roku, w latach 1867 i 1918 było częścią Austro-Węgier. Po upadku mocarstwa była krótka włoska okupacja, potem Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców. W czasie II Wojny Światowej znów włoska okupacja. Po wojnie Jugosławia, a od 1991 roku stało się częścią niepodległej Chorwacji.
Miasteczko jest niemal opustoszałe, liczy sobie kilku stałych mieszkańców. Piszę kilku, ponieważ ich liczba ciągle się zmienia. W XIX w. sięgała 100, w 1921 spadła do 0, po 10-latach wzrosła do 40, potem znów 0, w latach 60-tych było ponownie 80, od lat 70-tych już raczej poniżej 10, by w 2001 spaść do 4, a w 2011 skoczyć do 6 (wg.spisów z lat: 1857-81, 1869-81, 1880-92, 1890-82, 1900-97, 1910-98, 1921-0, 1931-41, 1948-23, 1953-0, 1961-80, 1971-8, 1981-11, 1991-8, 2001-4, 2011-6).
Nie wiem ile osób mieszka tam obecnie, ale spośród nich wyróżnia się jeden - Igor Zlatkov, który kontynuuje tradycje wytwarzania przedmiotów z drewna, winiarskie i ma inne pasje. Nam nie udało się go poznać osobiście, a o jego istnieniu dowiedzieliśmy się niemal rok później. Jednak wygląda na to, że jeśli zawitacie w tamte strony, to ugości Was serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz