wtorek, 10 czerwca 2014

Páris-Patak - jesteśmy w Hungarii

Naszym celem na dziś było Hollókő (Węgry). Przekroczyliśmy granicę i znaleźliśmy się w Páris... (pa-ra-da-is?) ...Patak - dolinie strumienia Porisz, dopływu rzeki Ipola (wpadającej do Dunaju).
W miejscowości RÁROŠ (Trenč-Rároš, Słowacja) wbrew obawom skręciliśmy w prawo, pokonaliśmy nowy most, a rondo znajdujące się tuż za nim opuściliśmy pierwszym zjazdem. Tu mieliśmy jeszcze większe obawy, gdyż pewniejsza była dużo dłuższa droga - drugi zjazd, a tą ledwo na mapie wypatrzyliśmy. 


Przy okazji możecie zobaczyć jak wyglądała ta droga.  Dodatkową atrakcją  Google Street View (klik, klik) jest to, że nie prowadzi przez most - trzeba się więc przenieść na rondo samemu - to pokazuje też trudności jakie pokonujemy podczas naszej drogi.
Przepełnieni emocjami dojechaliśmy do miejsca, w którym mogliśmy wziąć głębszy oddech i... zrobić siku. 
Był to mały zjazd w lewo, w wydawało się leśną/polną dróżkę. Na jej końcu, kilkadziesiąt metrów dalej zaskoczyła nas nowoczesna wiata, niby altana - dalej poszliśmy pieszo.

Leśnictwo Szécsény  w krainie Raróspuszta zamieszkałej przez ludność palóc

Na początku nieśmiało, bo wcale nie zamierzaliśmy się zapuszczać na te tereny, jednak czym głębiej wchodziliśmy, tym bardziej nie mogliśmy się oprzeć ...i szliśmy, szliśmy i podziwialiśmy, a nasze zdumienie rosło i rosło, bo otaczający nas świat stawał się coraz bardziej baśniowy. Oto i On.


























 I to byłaby cała wycieczka, ale nie mogę się oprzeć i jeszcze kilka zdjęć dodam




Altana cała obwieszona jest tablicami informacyjnymi w kilku językach jednak angielski...




A tak wygląda cały ten geo-park - może kiedyś odwiedzimy też inne punkty z tej mapy?


Później wyczytaliśmy (wyszukując informacje z ogromnym trudem - po Polsku chyba nic nie ma), że ten tak zwany "Wielki Kanion Palóc" to dwie, nakładające się na siebie formacje geologiczne, przy czym wcześniejsza była ongiś brzegiem morza (!?!)
Na nas największe wrażenie zrobiła roślinność, niczym żywcem przeniesiona z tropikalnych lasów Ameryki Południowej, czy Afryki. Zwisające z urwisk pokrytych gdzieniegdzie mchem rośliny, paprocie rosnące na ścianach wąwozu, na końcu zaś woda spadająca cienką strużką z kilku dobrych metrów - łatwo sobie wyobrazić jak wzbiera i wypełnia cały jar.
Mieliśmy jechać dalej i pomimo uroku tego miejsca, oszołomienia jakie wywołało, ruszyliśmy.



Dzień się chylił ku końcowi, zaczęła się typowa dla Węgier architektura, a na nas czekało Hollókő, czyli "Kruk na Kamieniu" - jak mieliśmy niedługo się dowiedzieć - czekały na nas też nowe przygody, ale o tym jakie przekonamy się wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz