Poranki podczas naszych wyjazdów są dla nas pewnym misterium - rytuałem, który kultywujemy bez względu na miejsca w których się budzimy.
Dzień zaczął się standardowo - kawa, grzybobranie, grzybo-gotowanie - nic szczególnego, normalka.
potem brodzenie,pływanie, śniadanie, z psem zabawa, przyrody poznawanie i palenie, a w tle...
przez całą noc gadający po rosyjsku wędkarze. Skąd oni się tu wzięli? Najważniejsze, ze odjechali.
Dziwne? Chyba nie. Kilkanaście kilometrów dalej granica z Rosją, no i wielu mieszkańców tego regionu mówi po rosyjsku (mniejszość narodowa?). Mogę tylko powiedzieć, że takiej łodzi na dachu to mi się już kiedyś zamarzyło, że zamiast, bo podnosi wysokość wnętrza i przydaje się czasem, i w ogóle fajnie mieć stateczek własny. Dość, że pojechali, my też się zebraliśmy i ruszyliśmy w dalszą drogę.
ROKDARBI znaczy tyle co RĘKODZIEŁA - nie wiedzieliśmy i nie stanęliśmy - teraz już wiemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz